wtorek, 30 grudnia 2014

Te fantastyczne roladki z cukinii są doskonałą przekąską zarówno latem i zimą. Są idealne na przyjęcia jako przystawka.  Robi się je łatwo i szybko, i tak też znikają ze stołu. Nie dość, że urzekają odcieniami zieleni to smakują odlotowo. Mój przepis jest na około 12 sztuk, ale radzę od razu  zrobić podwójną porcję.


Składniki:

2 cukinie
8 suszonych pomidorów w oleju
garść liści bazylii lub roszponki ( bazylia lepsza)
6 łyżek oliwy z oliwek
1 ząbek czosnku
świeżo zmielona sól i pieprz
opcjonalnie 50 g sera  ( mozzarella świeża, lazur błękitny, gorgonzola)


Sposób przygotowania:

Cukinię umyć i pokroić w cienkie plastry, po czym grillować na suchej, rozgrzanej patelni grillowej po 2 minuty z każdej strony.W tym czasie odsączyć na ręczniku papierowym suszone pomidory i pokroić każdy plaster  na 4 kawałki. Bazylię lub roszponkę umyć i osuszyć w papierowym ręczniku. Wlać do miseczki oliwę, dodać zmiażdżony czosnek oraz sól i pieprz i energicznie wymieszać .
Gdy plastry cukinii są już lekko zarumienione, kładziemy je na duży talerz i polewamy przygotowaną oliwą z dodatkami, nakładamy po 2-3 kawałki suszonego pomidora, kilka listków bazylii i ewentualnie ser, i zawijamy plastry w roladki. Całość dekorujemy zielonymi listkami.



środa, 24 grudnia 2014

Jak ja uwielbiam makowiec z kruszonką! Bez niego nie ma świąt w moim domu. Piekę go odkąd tylko pamiętam. W latach 90 tych nie miałam elektrycznej maszynki do mięsa i mój mąż wpadł na pomysł, żeby podłączyć ręczną maszynkę do wiertarki. Zabawa była znakomita, trzeba było tylko panować nad rozrzutem maku po ścianach:).  2 kilogramy maku zmielone w kilka minut. Bardzo mi się to podobało. Dzisiaj mam elektryczną maszynkę, ale mąż zawsze potrafi mnie zaskoczyć jakimś pomysłem.


Składniki:

1. Ciasto na spód

125 g masła
1/2 szklanki cukru
1 szklanka mąki pszennej
2 jajka
1 łyżeczka proszku do pieczenia

2. Masa makowa

500 g maku
1 szklankę drobnego cukru
250 g miodu
300 g roztopionego masła
6 jajek
150 g orzechów laskowych
100 g orzechów włoskich
100 g migdałów
 3 łyżki kaszy manny suchej
1/2 łyżeczki cukru waniliowego
3 krople olejku migdałowego
otarta skórka z 1 cytryny i 1 pomarańczy
100 g rodzynek
 3  duże łyżki kwaśnej śmietany
1 łyżeczka proszku do pieczenia

3. Kruszonka

 2 szklanki cukru
 2 szklanki mąki
 250 g masła

Sposób przygotowania :
1. Do naczynia włożyć wszystkie składniki potrzebne do zrobienia ciasta na spód i je zmiksować.

2. Sparzyć mak a następnie przekręcić go trzykrotnie przez maszynkę do mięsa na najdrobniejszych oczkach. Dodać do niego roztopione masło, cukier i wanilię. Ucierać.
Migdały, orzechy i rodzynki również sparzyć. Obrać migdały ze skórki. Rozdrobnić orzechy i migdały.
Ubić osobno żółtka i białka. Dodawać do masy makowej kolejno: żółtka, rozdrobnione orzechy i migdały, rodzynki, kaszę manną, , krople olejku, otartą skórkę cytryny i pomarańczy, proszek do pieczenia, śmietanę. Na koniec połączyć z pianą z białek i całość wymieszać łyżką.


3. W dużej misce wymieszać mąkę z cukrem. Dodać masło i zarobić  palcami kruszonkę.

Na blachę nakładać kolejno: ciasto, makową masę, a na wierzch kruszonkę. Piec w nagrzanym do 210 stopni piekarniku około 45 minut. Można w trakcie pieczenia przykryć blaszkę papierem, aby kruszonka nie przyrumieniła się za mocno.

wtorek, 23 grudnia 2014

Odkąd sięgam pamięcią, obowiązkowym elementem w moim Świątecznym menu zawsze była Rolada Orzechowa. A raczej rolady, gdyż tempo ich znikania jest zazwyczaj tak szybkie, że do samej cermonii czasem uda mi się uratować połowę, zakładając, że znajdę wyjątkowo dobrą kryjówkę przed dziećmi i mężem. Właśnie dlatego, plus ze względu na fakt, że najsmaczniejsza jest świeża - przygotowuję ją zawsze w wigilię Wigilii.

Sam pomysł powstał jeszcze w czasach, gdy mój ojciec zajmował się uprawianiem w ogrodzie dosłownie wszystkiego. Każdego roku skutkowało to między innymi solidnym workiem pełnych dorodnych orzechów, których nijak nie można było wykorzystać do świątecznych potraw. Wpadłam więc na pomysł, żeby połączyć biszkopt, lekki krem i świeżo łuskane orzechy, będące najważniejszym elementem słodkiej układanki. Pamiętajcie, że pomimo pracy, której to wymaga - nie mogą one zostać zastąpione łuskanymi ciemnymi paskudami ze sklepowych folii. Jeśli macie pod ręką dziadka lub dziatki - posadźcie ich przed telewizorem z miskami, puśćcie "Kevin sam w domu" a skorupki magicznie zostaną oddzielone od środków!

Dobra, dosyć o mnie, bo Święta już za pasem!



Składniki :

1. Na biszkopt :

  • 6 jaj,
  • 1,5 szklanki cukru,
  • 1 szklanka mąki,
  • 0,5 szklanki mąki ziemniaczanej,
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia,
  • 1 łyżka octu / soku z cytryny,


2. Na krem


  • 500 g orzechów włoskich (łuskanych)
  • 400 g masła,
  • 400 g cukru (najlepiej zmielić na prawie puder),
  • 8 żółtek

Sposób przygotowania :

BISZKOPT
Jajka ubijamy z cukrem. Dodajemy mąkę i mąkę ziemniaczaną oraz proszek do pieczenia i całość dobrze mieszamy dużą łyżką. Na koniec dodajemy ocet i jeszcze raz mieszamy. Wykładamy na natłuszczony pergamin na dużą blachę. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 170 stopni i pieczemy około 40 minut.
Po upieczeniu studzimy go, kroimy na 3 części (jeśli nie wyszedł ci wysoki - tylko na dwie).



KREM
Ubijamy 8 żółtek aż powstanie piana. Miksujemy masło z cukrem i gdy cukier jest już niewyczuwalny dodajemy po trochę ubite żółtka. Masa ma być pulchna. Orzechy wkładamy do worka foliowego i bijemy tłuczkiem na drobne kawałki, ale nie na miazgę. Łączymy orzechy z masą, nie ubijając, lecz mieszając dużą łyżką do połączenia wszystkich składników.

Każdy z biszkoptowych płatów wykładamy na osobny, suchy pergamin, po czym nakładamy na nie krem i zwijamy, rolując papier. Odstawiamy na godzinę lub dłużej i przed podaniem lukrujemy i ozdabiamy połówkami orzechów.




piątek, 19 grudnia 2014

Orzechy i suszone owoce mogą zamienić każdy chleb w fenomenalne świąteczne ciasto. Nie jest on na tyle słodki, aby go sobie odmówić, bo przecież " ja nie jem słodkiego", z drugiej strony potrafi zaspokoić tę czasem pojawiającą się nieposkromioną ochotę na coś słodkiego. Dbając o nasze samopoczucie możemy nazwać to małe oszustwo "wielką wygraną w walce ze słodyczami" :)



Składniki na 1 bochenek:

250 g pszennej mąki
125 g mąki orkiszowej
125 g mąki samopszy (może być inna)
50 g migdałów
70 g rodzynek
50 g orzechów włoskich
50 g pestek dyni
50 g suszonych śliwek
50 g suszonych wiśni
50 g kandyzowanych owoców lub skórki pomarańczowej
1 łyżeczka sezamu
1 łyżeczka słonecznika
1 łyżeczka maku
2 g suszonych drożdży ( 1łyżeczka)
1 łyżeczka soli
500 ml wody

Sposób przygotowania:

Migdały sparzyć i obrać ze skórki. Rodzynki sparzyć i po 10 minutach wyłożyć na sito. Słonecznik, sezam i pestki dyni podrumienić na suchej patelni.
Do dużej miski włożyć przesianą mąkę, sól, drożdże, mak, prażone nasiona i dobrze wymieszać przy pomocy dużej łyżki. Następnie dodać pozostałe składniki i wymieszać. Połączyć masę z wodą i zarobić ciasto. Przykryć miskę i pozostawić w ciepłym miejscu na 12-16 godzin.



Po upływie 12-16 godzin przemieszać ciasto w misce i zostawić do ponownego wyrośnięcia, na ok.  godzinę. Po godzinie włożyć ciasto do formy wyłożonej pergaminem i znowu pozostawić na godzinę. Rozgrzać piekarnik do 250 stopni i włożyć do niego formę z ciastem. Po 10 minutach zmniejszyć temperaturę do 210 stopni i piec jeszcze ok 50. minut (z termoobiegiem).
Po wyłączeniu piekarnika chleb wyjąć i po ok. 5 minutach oddzielić od pergaminu. Nigdy nie czekam aż chleb będzie zimny, ponieważ właśnie wtedy, gdy skórka jest ciepła i chrupiąca smakuje najlepiej.

wtorek, 16 grudnia 2014

Avocado!
Jak ja je uwielbiam. Pod warunkiem, że są dojrzałe i zielone, a nie brązowe i nadpsute.
Na Sycylii zaczął się zbiór tej wspaniałej rośliny wawrzynowatej zwanej u nas smaczliwką, a to dla nas dobra wiadomość. Kiedy trafiają do naszych sklepów właśnie z Sycylii, to zawsze są dobre, dojrzewają szybko i mają piękny kremowo zielony miąższ. Są tłuste i wyjątkowo delikatne...mniam.
Te z za oceanu niestety często są twarde i ich skóra pokrywa się brązowymi plamami, a przy pestce robią się czarne. Bywa, że na 10 kupionych wszystkie są zepsute. To często zniechęca nas do ponownego zakupu. Ale od grudnia do kwietnia docierają do nas te z Sycylii, oraz Izraela i warto w tym właśnie czasie zwielokrotnić ich spożycie.
Z avocado można zrobić wszystko: deser, przystawkę, zupę, sos, sałatkę, danie główne. Ja dzisiaj miałam ochotę na zielony deser z avocado w roli głównej i robiąc Zielone zatracenie nie zawiodłam się. Jest tak osobliwe w smaku, jak i w barwie, ma urzekającą konsystencję. Co ja będę wam tu opowiadać, jak lubicie avocado to sami sprawdźcie.

 

 Składniki na małą, okrągłą foremkę o średnicy 25 cm:

Spód:
30 g ziaren słonecznika łuskanego
50 g orzechów laskowych 
ok 130 g suszonych daktyli
1 łyżeczka kakao
3 łyżki śmietany kokosowej
Wierzch:
50 g płatków migdałowych
50 g pestek dyni
4 avocado
3 łyżki syropu klonowego
pół czarnej, gorzkiej czekolady, minimum 85%

Sposób przygotowania:

Słonecznik i orzechy sparzyć, a następnie dobrze umyć i lekko osuszyć, wykładając na ręcznik papierowy lub sito. Następnie wrzucić je do blendera o dużej mocy i zmielić. Dodać obrane z pestek daktyle i ponownie dobrze zmielić. Zrobi się nam gęsta masa i połączymy ją z 3 łyżkami śmietany kokosowej i 1 łyżeczką kakao.Wykładamy ją na okrągłą formę ( może być do tarty) i umieszczamy na chwilę w lodówce, aż do przygotowania górnej warstwy deseru.
Mielimy w blenderze pestki dyni i wsypujemy do miseczki, mielimy płatki migdałowe i wsypujemy do miseczki. Obieramy avocado ze skórki, usuwamy pestkę i lekko miksujemy. Łączymy zmielone pestki dyni, puree migdałowe i rozdrobnione avocado, delikatnie mieszamy i dodajemy syrop 
klonowy- lub inny. Tak przygotowaną zieloną masę nakładamy na daktylowy spód i posypujemy utartą wcześniej czekoladą. Całość jemy od razu lub wkładamy do lodówki. Może w niej pozostać nawet dwa dni, ale zaręczam wam, że to się nie stanie, zjecie ją natychmiast. Pychota!








niedziela, 14 grudnia 2014

Dobra kiszona kapusta to cenna rzecz w polskiej kuchni. Może ona być potrawą, lub jednym z jej składników. Zawiera dużo witaminy C i dlatego doskonale jest ją spożywać podczas zimy, kiedy mamy znacznie mniej świeżych warzyw i owoców - a przez to również witaminy C. Jest ona dobrym źródłem wapnia i fosforu, oraz witaminy E. Dostarcza nam też jakże cennych przeciwutleniaczy- karotenoidów i polifenoli. W USA, Niemczech, a także w Polsce, w miejscowości Charsznica obchodzi się Dzień Kapusty ( w Charsznicy na początku września).

Niestety, to co oferuje się nam w sklepach, często nie jest dobrą, kiszoną kapustą, lecz zakwaszaną substancją powodującą natychmiastową biegunkę, z bólem brzucha włącznie. Każdy z nas doświadczył chyba tego paskudnego dyskomfortu, który zmusza nas do wyostrzenia wszystkich zmysłów do zlokalizowania najbliższej toalety, co czasami jest niezwykle trudne :(
Najlepiej więc zrobić dobrą, prawdziwą, polską kapustę w domu. Będzie ona wtedy jędrna, chrupka, soczysta, pachnąca i oczywiście będzie służyć naszemu zdrowiu. To bardzo, bardzo proste.


Składniki:
1 kg świeżej, zdrowej kapusty
1 łyżka (do zupy) soli morskiej lub kłodawskiej

Kapusty kupujemy tyle, ile zmieści nasz garnek (garnki).
Ja kupiłam 12 kilogramów, a w garnku widocznym na zdjęciu zmieściło się
 6 kilogramów. Kapustę należy obrać z pierwszych kilku liści, odciąć wystający głąb i pociąć ją używając specjalnej szatkownicy.
Pociętą kapustę wkładamy do dużej miski ( tak, aby łatwo nam było wymieszać kapustę)
i posypujemy ją solą. 12 kg kapusty = 12 łyżek soli. Mieszamy, mieszamy i zostawiamy na około 30 minut. W tym czasie myjemy i wyparzamy garnek, kamień i lnianą ściereczkę, czyli wszystko to, co będzie miało kontakt z kapustą.
Po upływie 30 minut, gdy kapusta puściła już sok, przekładamy ją do garnka i mocno ubijamy ręką.
Na wierzchu jest sok. Przykrywamy kapustę lnianą, wyparzoną ściereczką i obciążamy całość czystym kamieniem lub innym przedmiotem. Wynosimy w chłodne miejsce i nakrywamy suchą ściereczką, aby nie dostały się muszki lub kurz. Po około tygodniu zaglądamy do garnka i sprawdzamy czy wszystko jest w porządku, czy ładnie pachnie i jeśli tak, to przykrywamy ją ponownie i pozostawiamy na kolejne tygodnie. Kapusta już po 2 tygodniach nadaje się do spożycia.
Można część kapusty wyjąć a pozostałą przykryć ponownie ściereczką, obciążyć kamieniem i pozostawić do dalszego ukiszenia.

Niedzielne, poranne espresso powinno być czasami, ze słodkim szaleństwem. Szczególnie wtedy, gdy pada deszcz, jest zimno i można długo sobie pospać. Wiele razy marzę o takim leniwym, słodkim poranku, gdy jestem zabiegana i nie mam na nic czasu. Dzisiaj mogłam leniwie rozpocząć niedzielę, wiedząc, że kawa będzie pachnąca, a kawałek ciasta bezowego z delikatnym kremem kawowym zabierze mnie do świata moich przepięknych marzeń z dzieciństwa. Życie potrafi być cudowne.


Składniki:
1 krążek domowej bezy
1 i 1/2 serka mascarpone (czyli 375 g)
3 czubate łyżeczki kawy rozpuszczalnej 
3 łyżeczki wrzącej wody
12 łyżeczek cukru (105 g)
1 łyżeczka kawy mielonej do posypania

Sposób przygotowania: 

Do gorącej filiżanki wsypać 3 łyżeczki kawy rozpuszczalnej, zalać ją 3 łyżeczkami wrzątku i szybko rozmieszać, aby się dobrze rozpuściła. Do naczynia ( ja używam garnuszka o pojemności 0,750 ml)
wlać kawę i dodać cukier. Miksować na małych obrotach, aż cukier się rozpuści, a następnie dodawać ser i znowu miksować. Gdy wszystkie składniki się połączą, krem jest gotowy. Ma puszystą konsystencję.
Nałożyć na bezowy krążek krem i posypać go kawą. Smakuje doskonale, jest lekki i aromatyczny. Po prostu odlot.

Torty bezowe smakują znakomicie, ale niestety często są za słodkie. Kiedy mam w nadmiarze kurze białka piekę na blasze okrągłe, białe krążki.  Mając gotowe takie podkłady można błyskawicznie przygotować fantastyczne kombinacje smakowe (z bitą śmietaną i malinami, z kremem orzechowym, ze śmietaną kokosową i pistacjami, właściwie z tym, na co mamy akurat ochotę lub z tym, co jest w naszej lodówce czy spiżarni). Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem i chodziłam z mamą do cukierni to zawsze zamawiałam dla siebie bezę z kremem kawowym. Chwytałam te dwie zlepione połówki bezowe w moje małe dłonie i zlizywałam krem kawowy, który był między bezami, nie mogąc się doczekać kiedy zostanie już tylko sama beza. Gdy wreszcie krem się skończył, gryzłam bezę twardą z wierzchu i miękką, ciągnącą się w środku. O rany jaka to była pychota...



Składniki na dwa krążki o średnicy ok 20 cm:

6 białek (180 g)
1 i 1/2 szklanki cukru (375 g)
1  łyżeczka mąki ziemniaczanej
1/2 łyżeczki sody
1 łyżeczka soku z cytryny lub octu

Sposób przygotowania:

Wrzucić białka do robota i ubijać z początku na średnich obrotach, stopniowo je zwiększając do maksymalnych. Gdy zrobi się już sztywna piana wsypywać małymi partiami cukier i ubijać , aż piana zacznie błyszczeć. Następnie dodać mączkę ziemniaczaną, sodę, sok z cytryny i dalej ubijać. Czas potrzebny do całkowitego ubicia piany to ok 20 minut.
Narysować na papierze do pieczenia dwa koła o średnicy 20 cm i wyłożyć na niego sztywną pianę. Piekarnik rozgrzać do 170 stopni, włożyć blachę z pianą i zmniejszyć od razu temperaturę do ok 100 stopni. Suszyć mając włączony termoobieg. Po półtorej godzinie beza jest gotowa. Jeśli robimy małe bezy, wówczas suszymy tylko 65 minut.


sobota, 13 grudnia 2014

Uwielbiam zapach i smak chleba pieczonego w domu, który jest jeszcze ciepły i oczywiście chrupiący. Wydobywający się spod noża dźwięk podczas krojenia powoduje, że moje zmysły są napięte do granic wytrzymałości i marzę tylko o tym, aby zjeść czym prędzej brzegową kromkę. Chcę aby była ona duża i gruba, i tylko dla mnie.

Dzisiaj upiekłam bochen z trzech rodzajów mąki - z samopszy, z orkiszu i z gryki. Dlaczego akurat z tych ? Ano dlatego, że od kilku lat piekę z samopszy i dodaję do niej to, co mam aktualnie w spiżarni, i dzisiaj była to gryka i orkisz. Z tego przepisu chleb wychodzi mi zawsze i nigdy się na nim nie zawiodłam. Trzeba tylko zarobić ciasto dzień przed planowanym pieczeniem. Zarobienie ciasta trwa kilka minut i można to zrobić nawet po powrocie z imprezy, zanim pójdziemy spać (co zdarza mi się często). Jednak najcudowniejsze w tym przepisie jest to, że możemy dowolnie zamieniać rodzaj mąki i dodatków np. może to być sam orkisz, mąka pszenna plus semolina, można dodać mąkę żytnią, owsianą, płaskurkę, a zamiast otrębów wrzucać ziarna dyni, sezam, zioła; tylko z siemieniem lnianym radzę ostrożnie ( zatrzymuje wilgoć i chleb może wyjść za mokry).

 Nigdy nie upiekłam dwóch identycznych chlebów i dzisiejszy przepis dedykuję mojemu synowi - zawsze, gdy mówiłam, aby wymieszać suche składniki i łączyć je z wodą do uzyskania odpowiedniej konsystencji denerwował się i stwierdzał, że taki przepis jest figę wart a w opisie ma być wszystko jak dla kogoś, kto nie miał nigdy do czynienia z jakimkolwiek ciastem. No to proszę bardzo: wszystko zważone, łącznie z każdą kroplą wody. Do dzieła!


Składniki:
350 g samopszy (albo innej mąki)
150 g mąki orkiszowej
100 g mąki gryczanej pełnoziarnistej (używam jej w kombinacjach z inną mąką, ponieważ chleb z samej gryki nie jest bardzo smaczny i nie rośnie, a warto dostarczać organizmowi krzem zawarty w tym ziarnie saraceńskim)
70 g otrębów owsianych (mogą być też płatki)
100 g ziaren słonecznika łuskanego
1 g suszonych drożdży ( jest to 1/4 łyżeczki- paczka 7 g wystarcza mi na ok 7-8 chlebów)
10 g soli himalajskiej
570 ml wody (zimnej ale nie lodowatej)

Sposób przygotowania:
Do dużej miski (ja używam metalowej, ponieważ dobrze przewodzi ciepło i kiedy stoi w zimie przy kominku to ciasto lepiej pracuje w niej niż w plastikowej) wsypuję przesianą samopszę, orkisz i grykę. Dodaję otręby, słonecznik, drożdże, sól i dokładnie mieszam wszystkie suche składniki. Tak przygotowaną mieszankę można zostawić i dolać do niej wodę kiedy zechcemy "uruchomić start" naszego ciasta. Jeśli wychodzę na imprezę i chcę długo spać następnego dnia, to wlewam wodę po powrocie z imprezy np. ok północy.
Wlewamy przygotowaną wodę i mieszamy całość dużą łyżką, aż do połączenia się wszystkich składników. Trwa to ok. 5 minut. Tak przygotowane ciasto przykrywany czystą ścierką i stawiamy zimą w pobliżu kominka, kaloryferów lub na stół na 14-16 godzin. Nie stawiamy za blisko źródła ciepła, aby ciasto powoli pracowało i zwiększało swoją objętość. Zazwyczaj powiększa się podwójnie. Możemy do ciasta zaglądać, ale nie możemy go ruszać. Dopiero gdy minie ok.14 godzin i widzimy, że ciasto mocno urosło mieszamy je i zostawiamy ponownie do wyrośnięcia, ale tylko na 50 do 60 minut (a latem podczas upałów najwyżej na 30 minut). Po tym czasie przekładamy ciasto do formy, najlepiej wyłożonej papierem spryskanym olejem,posypujemy słonecznikiem na wierzchu i ponownie zostawiamy na ok. 50 minut. W tym czasie nagrzewamy piekarnik do temperatury maksymalnej-250 stopni. Wkładamy formę do piekarnika i trzymamy ma maksimum z termoobiegiem przez 15 minut. Zmniejszamy temperaturę do 220-210 stopni i pieczemy chleb 45 minut. Wyłączamy piekarnik i po 3 minutach otwieramy go i wysuwamy chleb do ostygnięcia. Najlepiej wyjąć go z formy kiedy jest jeszcze gorący- wtedy też odchodzi pięknie od papieru. Posypać świeżym rozmarynem. Pychota!
To wszystko. Smacznego!











piątek, 12 grudnia 2014

Kupiłam we Włoszech maszynkę do wałkowania ciasta i natychmiast po powrocie zabrałam się do robienia pierogów. Maszynka jest ręczna - czysta klasyka, poleciła mi ją wiekowa Włoszka prowadząca sklep z artykułami gospodarstwa domowego (nawiasem mówiąc mój ulubiony włoski kucharz Gennaro Contaldo też ją poleca) i takie właśnie produkty są ponadczasowe. Zrobiłam proste ciasto i lekkie nadzienie czyli faszer - jak mawia mój tata :) Wynik był tak fantastyczny, że moja rodzinka skakała pod sufit i oczywiście postanowiliśmy, że odtąd pierogi będą naszym "chlebem powszednim". Maszynka ma możliwość wałkowania kilku grubości ciasta. Ja wybrałam przedostatni, chociaż kilka sztuk cieniuteńkich jak papier też ugotowałam. Jeśli nie macie maszynki to wałkujcie ciasto tak, jak ja przez wiele lat, przy pomocy drewnianego lub innego wałka (plusem jest to, że przy wałkowaniu na stolnicy można "zgubić brzuch" jak mawia mój tata, więc korzyści są podwójne :)
Ciasto było dobre, nie za twarde i świetnie się lepiło. Gotowałam każdą porcję około 8 sztuk przez 6 minut w solonej wodzie. Wypróbujcie koniecznie ten przepis.





Składniki na ok 16 pierogów:

Ciasto:
  • 150 g mąki pszennej i 50 g semoliny (to gruba - jak nasza krupczatka- mąka z pszenicy durum, która sprawia, że ciasto nie klei się, ma ładny, żółty kolor i oczywiście mniej się od niej tyje:))
  • 1 jajko,
  • ok 50 ml letniej wody,

Nadzienie:
  • 200 g twarogu (może być chudy lub tłusty),
  • 1 duże lub 2 małe żółtka jaj,
  • 2 łyżeczki tartej bułki suchej,
  • 1 łyżeczka ksylitolu (lub cukru),
  • odrobina wanilii,
  • łyżka masła do polania i trochę cynamonu,
  • 1 łyżeczka soli (do garnka z wodą do gotowania),

Sposób przygotowania:
Mąkę przesiać i wsypać do miski, dodać jajko i połowę wody i wymieszać widelcem, po czym zarobić ciasto ręką. Jeśli jest za suche dodawać dalej wodę, aż do uzyskania dobrej konsystencji. Ciasto musi być plastyczne. Po wyrobieniu (ok 5 minut) podzielić  na dwie części i włożyć na ok. 20-30 minut do lodówki. W tym czasie przygotować nadzienie. Do szerokiej, płytkiej miski włożyć ser, żółtko, wanilię, ksylitol i wymieszać widelcem. Jeśli farsz jest dość rzadki (to zależy od twarogu), to dodać najpierw jedną łyżeczkę tartej bułki, ponownie wymieszać całość i ewentualnie dołożyć drugą porcję tartej bułki. Teraz wałkujemy ciasto i wykrawamy kółka przyrządem do wykrawania i lepienia pierogów. Nakładamy nadzienie i zamykamy pierogi. Gotujemy wodę w dużym garnku i dodajemy do niej 1 łyżeczkę soli. Gdy woda wrze, wrzucamy do niej ok. 8 pierogów i po 6 minutach od zagotowania wyjmujemy nasze, ugotowane już pierożki. Na patelni rozpuszczamy łyżkę masła i polewamy gorącym tłuszczem pierogi, oraz posypujemy je odrobiną cynamonu. Zapraszamy rodzinkę lub zjadamy je sami :)


czwartek, 11 grudnia 2014


Festa odbyła się w świetnej, przyjacielskiej atmosferze i myślę, że wszyscy bawili się doskonale, niemal tak, jak na włoskich imprezach :)

Co jedliśmy :
- oczywiście toskański chleb (wypiekany w piecu opalanym drewnem) z wspaniałą, toskańską, świeżo wyciśnięta oliwą Santini!!!
- bruschettę z oliwą i białą fasolką, lub z pomidorami i bazylią
- grilowane cukinie i bakłażany polane oliwą
- suszone pomidory z kaparami w oleju i oliwie
- oliwki w zalewie
- makaron Trofie Liguri ze świeżym masłem truflowym lub ze świeżym pesto
- świeżutkie tortellini z ricottą i szpinakiem, polane masłem i szałwią
- tortellini dyniowe
- parmigiano reggiano

Ze słodkości włoskich mogliśmy posmakować anyżowych Brigidini di Lamporecchio,
cantuccini z migdałami zanurzanych w pysznym Vin Santo, oraz
świeżego deseru panna cotta z owocami leśnymi lub sosem orzechowym.\

Wszystkie produkty były przywiezione dzień wcześniej z Włoch, więc nie dość, że były pyszne, to jeszcze pachniały toskańskim powietrzem ;).
Oczywiście bez oliwy nie odbyłaby się ta Festa i to właśnie ona królowała na stole.


Dziękuję wszystkim przybyłym wielbicielom Oliwy Santini za uczestnictwo i świetną zabawę. Szkoda jedynie, że nasza oliwka w ogrodzie musiała oglądać całość Festy spod zimowej narzuty, więc żeby nie czuła się urażona brakiem podziwu, wrzucam jej zdjęcie en face




sobota, 22 listopada 2014


Kochani!!! Właśnie przywiozłam do Polski świeżo wyciśniętą oliwę z Toskanii.  To moja ulubiona oliwa, której używam w kuchni codziennie, od wielu lat. Wszyscy, którzy znają oliwę Santini wiedzą, że jest DOSKONAŁA, aromatyczna, ciemno zielona i ostra, jak sam diabeł :) W tym roku postanowiłam zrobić festę z tej okazji, tym bardziej, że z powodu złej pogody, oraz trąby powietrznej, zbiory oliwek były mniejsze  o ponad 50 % , więc mamy szczęście, że jest oliwa.  Włosi bawią się przy każdej okazji i tego im często zazdrościmy, mają święto oliwy, wina , grzybów, sera itp. i znajdują wiele powodów, aby się spotkać i zjeść w dobrym towarzystwie. Zróbmy też coś fajnego.. Zapraszam wielbicieli oliwy Santini do Ogrodu Jednej Oliwki na Festę dell' Olio Nouvo 2014 w niedzielę 23  listopada w godzinach 13.00 - 16.00.

wtorek, 19 sierpnia 2014


Generalnie jem chleb wyłącznie z samopszy lub płaskurki. Piekę go od kilku lat z różnymi dodatkami. Nie jem chleba z mąki pszennej, ale gdy zobaczyłam ciabattę DOSKONAŁĄ przegrałam z moimi zasadami. Wiedziałam, że muszę ją upiec i zjeść. Przepis jest na 10 sztuk ciabatty, no bo przecież jak się bawić, to się bawić na całego. Poza obejrzeniem zdjęć musicie koniecznie posłuchać dźwięku podczas krojenia. On powie wam wszystko na temat wyjątkowości tej ciabatty nad innymi.






Poranna wizyta w ogrodzie należy do mojego, codziennego rytuału - no chyba, że akurat jestem poza domem. Uwielbiam sprawdzać o ile powiększyły się przez noc moje rośliny i zrywać je ze świadomością, że zjem mega wartościowy posiłek. Dzisiaj było w czym wybierać a dodatek oleju lnianego spowodował, że miałam poczucie, iż śniadaniem przedłużyłam swoje życie o kilka dobrych lat :)




Składniki:
  • 12 liści endywii - może być również dowolna sałata lub szpinak
  •  8 listków bazylii
  • 1/2 małej cukinii
  • 4 suszone pomidory
  • 3 gałązki koperku
  • 6 pomidorków koktajlowych (mogą być niedojrzałe)
  • 2 łyżki oleju lnianego najlepszej jakości
  • 1 łyżka sosu sojowego jasnego light
  • 1 łyżeczka nasion sezamu

Sposób przygotowania:

Endywię umyć, osuszyć i porwać na drobne kawałki. Cukinię zetrzeć na bardzo cienkie plasterki i nałożyć na sałatę. Suszone pomidory pociąć na paski, koktajlowe na ćwiartki. Dodać liście  bazylii, koperku, polać olejem lnianym i sosem sojowym i całość delikatnie wymieszać. Na koniec posypać ziarnami sezamu.



poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Generalnie, to nie jest przepis iście roślinny, ale Colin Campbell zezwala na 5- 10 procent produktów pochodzenia zwierzęcego (a właśnie jego zalecenia są moją dewizą żywieniową), a zresztą ten niesamowity mus od Angelo jest wart każdej ceny, by go spróbować. Angelo jest Włochem i znakomitym kucharzem. Od wielu lat, gdy tylko wybieram się do restauracji, w której aktualnie Angelo pracuje, uprzedzam go o mojej wizycie i zawsze, świeżo zrobiony mus czeka na mnie w takiej ilości, że dostaję go również na podróż do Polski. Jestem największą fanką jego musu i dzięki temu znam przepis od samego mistrza. Bardzo ważne jest, aby ryba była najlepszej jakości i majonez bardzo, bardzo gęsty.


 





Składniki na 12 porcji:

800 g ryby bez skóry i ości (mintaj lub gadus)
700 ml oleju rzepakowego lub słonecznikowego
2 jajka
2 cytryny
2 łyżeczki musztardy Colman's lub Dijons
2 łyżeczki cukru lub ksylitolu
2 łyżeczki soli
2-3 łyżeczki pieprzu  białego

Sposób przygotowania:

Oczyszczoną  rybę gotować na parze w Thermomiksie około 15 minut, lub w garnku w małej ilości wody. Gdy trochę przestygnie, sprawdzić czy na pewno nie ma ości i wykręcić rybę przez szmatkę aby usunąć nadmiar wody- ma być sucha. Zrobić majonez. Dla jednych jest to prościzna, dla innych masakra. Ja wiele lat miałam problemy z ważeniem się majonezu, ale teraz, gdy mam super szybki sprzęt ( 16000 obrotów) każdy majonez wychodzi mi bezbłędnie. Wierzę, że ty masz swój sposób na dobry majonez.
Do wysokiego pojemnika wkładam 1 jajko, 1 łyżkę soku z cytryny. 1 łyżeczkę musztardy, 1 łyżeczkę ksylitolu, 350 ml oleju, 1/2 łyżeczki soli, 1 łyżeczkę pieprzu (w tym wypadku białego, aby mus był jak najjaśniejszy) i całość ubijam ok 30 sekund. Jeśli robisz to zwykłym mikserem, włóż od razu wszystko oprócz oleju i ubij dobrze, a następnie dolewaj po troszeczku olej. Majonez musi być bardzo gęsty. Wrzucić rybę do Thermomiksu lub innego blendera i rozdrabniać przez kilka minut na wysokich obrotach, a następnie połączyć z  majonezem i delikatnie wymieszać, dodając jeszcze 2 łyżki soku cytrynowego, 1 łyżeczkę białego pieprzu i ewentualnie soli. Schłodzić w lodówce. Podawać z grzankami lub solo.





Gdy zakwitły w ogrodzie róże, nie mogłam się oprzeć i zrobiłam konfiturę różaną. Pachniało bosko i moja wyobraźnia przeniosła mnie w świat wspomnień. Róże są naprawdę magiczne.














Składniki:
miskę płatków róży (tylko z krzaków ekologicznych, nie pryskanych żadną chemią)
sok z pół cytryny
1 szklanka cukru

Sposób przygotowania:

Płatki róż opłukać, wyciąć białe końcówki (to te od strony łodygi), gdyż są one gorzkie i wrzucić wszystkie do makutry. Dodać cukier i ucierać do momentu uzyskania konsystencji konfitur, po czym dodać sok z cytryny i ponownie ucierać. Nasza konfitura jest gotowa do spożycia. Jeśli chcemy zrobić zapasy na dłuższy okres czasu, to przed włożeniem do słoików  musimy zagotować konfiturę w garnku lub Thermomiksie przez ok 12-15 minut. Surowa konfitura jest przydatna do spożycia przez kilka dni.




czwartek, 14 sierpnia 2014


Składniki:
2  małe cukinie ( Zucchino Romanesco ma karbowane brzegi, które dają efekt gwiazd, po pocięciu na plasterki)
pół szklanki dobrej oliwy z Oliwek ( ja używam tylko oliwę ze znanej plantacji oliwek)
1 ząbek czosnku

Sposób przygotowania:
Umytą cukinię pociąć na cienkie plasterki i grilować na suchej patelni. Następnie przełożyć na talerz i zalać oliwą z rozgniecionym ząbkiem czosnku. Podawać ze świeżym pieczywem. Może stać 2-3 dni w chłodnym miejscu (najlepiej nie w lodówce).

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Jadłam na pikniku fantastyczne zielone ciasto. Wyglądało tak kusząco, że powalało na kolana inne wypieki, a naprawdę było w czym wybierać. Jego smak był godny wyglądu, a fakt, że w cieście jest szpinak sprawiał, że wiało jakby egzotycznym wiaterkiem...Wierzcie mi, warto upiec to ciasto, aby oczarować potencjalnych łasuchów. Przepis znalazłam na blogu "Przyjemność pieczenia". Można go przekładać dowolnie skomponowanym nadzieniem, gdyż najważniejsze tu jest ciasto. Ja użyłam bitej śmietany i malin.






Składniki:





450 g mrożonego szpinaku
1 i 1/3 szkl cukru plus łyżka do śmietanki
3 jajka
1 i 1/3 szkl oleju (użyłam rzepakowego)
2 szkl mąki krupczatki
3 łyżeczki proszku do pieczenia
500 ml śmietanki 30%
2 kubki malin

Sposób przygotowania:

Szpinak rozmrozić i odsączyć z niego wodę (można użyć ściereczki). Cukier odrobinę zblendować, aby był drobniejszy. Do robota włożyć jajka, cukier i ubijać ok 10 minut. Dodać mąkę i proszek do pieczenia, oraz po troszeczku olej. Miksować, aż składniki się połączą, a następnie włożyć szpinak i delikatnie wymieszać całość. Przełożyć do tortownicy o wymiarach ok 25 cm, wyłożonej natłuszczonym pergaminem. Piec nagrzać do 210 stopni.Włożyć tortownicę z ciastem i po 10- 15 minutach zmniejszyć temperaturę do ok 170 stopni. Potem trzymać ciasto w piecu jeszcze około 45 minut. Upieczone ciasto ostudzić, a następnie ściąć górną warstwę i pokruszyć ją - to będzie posypka na wierzch tortu, czyli nasz mech. Ciasto można przekroić jeszcze na połowę i przełożyć ubitą wcześniej śmietaną z łyżką cukru. Na śmietankę położyć maliny. Górną warstwę śmietany i malin
pokryć tzw. mchem.   


niedziela, 10 sierpnia 2014

Od kilku dni chodziły za mną pierogi z soczewicą i szpinakiem. Nie mam szpinaku, ale zrobiłam wczoraj mój niby-szpinak z endywii i postanowiłam go wykorzystać do farszu pierogowego. Dzięki temu gotowanie zajęło mi mniej czasu.





Składniki na ok 40 pierogów:

Ciasto:
3 szklanki mąki pszennej, plus trochę do podsypania (ja użyłam typ 450)
1 łyżeczka soli morskiej
2 łyżeczki oliwy z oliwek
1 szklanka ciepłej wody

Nadzienie:

1 szklanka suchej zielonej soczewicy
1 i 2/3 szklanki wody
1/2 łyżeczki soli  morskiej
2 łyżki oliwy
1 cebula
2 szklanki niby-szpinaku ( przepis w poprzednim poście) lub 500 gr szpinaku świeżego
pieprz
odrobinę ostrej, suszonej papryki
1 łyżkę sosu sojowego

Do polania:
3 łyżki oliwy, 1 cebulkę i opcjonalnie kilka suszonych pomidorów

Sposób przygotowania:

 Soczewicę zalać wodą i moczyć ok godziny, a następnie ugotować ją w 1 i 2/3 szklanki wody. Gotować aż wchłonie wodę i będzie miękka - około 1 godziny. Pod koniec gotowania osolić. Ostudzić trochę i zblendować , ale nie na zupełną papkę. Na patelni rozgrzać oliwę, wrzucić na nią siekaną cebulkę, 2 szklanki niby-szpinaku (w przypadku użycia świeżego szpinaku smażyć dodatkowo ok 15 minut, w celu odparowania wody), zblendowaną soczewicę, pieprz, suszoną paprykę, sos sojowy i wszystko dobrze wymieszać. Farsz powinien mieć gęstą konsystencję, aby nie wypływał z pierogów.

Mąkę, sól, oliwę i wodę wrzucić do robota kuchennego w celu wyrobienia ciasta. Gdy ciasto jest już gładkie, wyłożyć je na stolnicę posypaną mąką i rozwałkować na cienkie placki. Wykrawać koła i nakładać na nie nadzienie.Zaklejać palcami lub  używać specjalnego przyrządu do lepienia pierogów. Gotować po kilkanaście sztuk w osolonej, wrzącej wodzie, przez 12-14 minut.
Podawać ze smażoną na oleju cebulką i krojonymi suszonymi pomidorami. Smakują pysznościowo!



sobota, 9 sierpnia 2014

Gdy weszłam dzisiaj do ogrodu, to zrozumiałam, że muszę wymyślić sposób na drugie życie mojej sałaty endywii. Mam tu na myśli jakieś czary, by ją jeść również w zimowe dni. Jak każda zafiksowana ogrodniczka ( mój ogród warzywny ma około 100 m) uważam, że tylko to, co sama wyhoduję  jest naprawdę eko i dlatego niedopuszczalne jest aby cokolwiek się zmarnowało :)
Tak naprawdę, to endywia jest warzywem liściowym blisko spokrewnionym z sałatą i jest od niej bardziej gorzka, ale też nie jest tak delikatna, jak sałata zwyczajna. Zawiera zdecydowanie więcej witaminy C (o ok 50 %), sole potasu, wapnia i żelazo, łatwo przyswajalne białko, cukry, witaminy z grupy B i prowitaminę A. W Polsce nie jest tak popularna jak np. we Włoszech ale ja ją uwielbiam, i dlatego ją uprawiam w ogrodzie. Smakuje mi również grilowana cykoria, ale o tym w innym poście.
Zdecydowałam ściąć wiele główek i za jednym razem zrobić coś w rodzaju szpinaku, co posłuży mi jako baza do pierogów, do zapiekanek, do makaronu i wielu innych pomysłów, czyli po prostu niby-szpinak.
Umyłam ją i drobno pokroiłam.




Składniki:

endywia (można użyć liści buraków)
150-170 ml oliwy z oliwek
świeże zioła (rozmaryn, tymianek, cząber, bazylia)
główka czosnku
2 cebule
2 łyżeczki soli
łyżeczka świeżo mielonego pieprzu
opcjonalnie - ser pecorino

Sposób przygotowania:

Pokroić drobno liście endywii, zioła, cebulę i czosnek. Rozgrzać garnek lub dużą patelnię, wlać oliwę i po chwili wrzucić czosnek, cebulę i zioła. Chwilę smażyć, a potem dodawać stopniowo krojone liście. Posolić, dodać pieprz i smażyć
 


około 35-40 minut, aż zmieni kolor na mniej zielony.
Podać świeży z makaronem, a gdy ostygnie, przełożyć do pojemnika z zamknięciem i trzymać w lodówce (do 7 dni). Można zamrozić w pojemnikach. Przyda się również do pierogów.
  




Upalne lato sprzyja rośnięciu bazylii. Nigdy wcześniej nie miałam jej w ogrodzie tak dużo, jak w tym roku. Tak się złożyło, że przywiozłam ostatnio z Włoch ser pecorino romano i parmigiano reggiano, gdyż planowałam zrobienie dużej ilości pesto. Zdecydowanie wolę smak świeżego, lub mrożonego pesto od tego w słoikach. To zupełnie inna bajka. Pachnie odlotowo, ma intensywny, zielony kolor i smakuje wybornie. Można go używać do makaronu, zapiekać na cieście francuskim z odrobiną mozzarelli i dodawać do sałatek (ja uwielbiam go wyjadać maleńką łyżeczką z miseczki).





Składniki:

  • 100 g świeżych, umytych liści bazylii
  • 60 g sera pecorino romano (może być inny owczy ser)
  • 120 g sera parmigiano reggiano - w wersji wegańskiej dajemy zamiast sera 150 g moczonych wcześniej nerkowców.
  • 200 ml oliwy z oliwek prawdziwej, zielonej, pachnącej
  • 30 g orzeszków piniowych
  • 4 ząbki czosnku
  • gruba, morska sól ok łyżeczki

Sposób przygotowania:

Pesto najlepiej zrobić w moździerzu, ale ja mam tylko mały moździerz i dużo bazylii się w nim nie zmieści, dlatego użyłam miksera.
Zmiksować więc wszystkie składniki, zaczynając od małej ilości oliwy, soli i 4 ząbków czosnku. Następnie dodawać liście bazylii i oliwę, a po chwili ser i orzeszki. Całość rozdrabniać ok 3 minut (w zależności od mocy miksera). Gotowe pesto przełożyć do słoików i przykryć nakrętką. Przechowywać w lodówce ok 2 tygodni. Można zamrozić w plastikowych pojemnikach z przykrywką.


środa, 30 lipca 2014


Panzanella to aromatyczna, letnia sałatka, która smakuje najlepiej, gdy jest minimum godzinę schłodzona, a nawet może być przygotowana dzień wcześniej. Przez dodatek chleba jest bardziej sycąca i ja często jadam ją na śniadanie solo. Najlepszy jest do niej oczywiście chleb toskański, wypiekany w piecu opalanym drewnem i oczywiście bez soli ( mam to szczęście, że przywiozłam go z ostatniej podróży), ale również używałam wielokrotnie chleba z samopszy lub płaskurki, który piekę systematycznie i efekt był porównywalny. Ważne jest, aby nie był to chleb, który po namoczeniu zamieni się w papkę, czyli praktycznie dobry jest każdy chleb, który pieczemy w domu (no może za wyjątkiem żytniego na zakwasie). Sałatę można szarpać na kawałki lub kroić, ale jeśli jest bardzo gorzka to powinno się ją drobno pokroić i dodawać z umiarem.








Składniki na 3 porcje:

3 pomidory
2 zielone, świeże ogórki
1 cebula ( może być czerwona lub biała)
6 dużych liści sałaty gorzkiej np. endywia, cykoria
3 kromki chleba toskańskiego
4 gałązki bazylii
3 łyżki oliwy z oliwek
5 łyżek octu winnego bio
sól, pieprz

Sposób przygotowania:

Zamoczyć na 1-2 min kromki chleba w zimnej wodzie, a następnie  wycisnąć je lekko. Cebulę umyć, pokroić w paski i zanurzyć na 10 min w bardzo zimnej wodzie z dodatkiem 2 łyżek octu, aby była chrupiąca i mniej ostra .Dobrze umyć sałatę, ogórki, pomidory i liście bazylii oraz pokroić je na plasterki lub kostki. Do salaterki pokruszyć odciśnięty wcześniej chleb i nałożyć na niego krojone pomidory, ogórki, cebulę, sałatę i lekko wymieszać. Dodać liście bazylii, sól i pieprz, po czym zamieszać i wlać olej i ocet, i znowu leciutko wymieszać całość. Najlepiej spożywać po schłodzeniu.Jest fantastyczna, szczególnie podczas upałów.

wtorek, 29 lipca 2014

W Toskanii można kupić ( ale tylko w letnim sezonie)  Fagiolini Serpenti, czyli długą, cienką, zieloną  fasolkę , mierzącą nawet 50 cm.  Jest ona delikatna i pachnąca, a co najważniejsze, jeśli jest cienka prawie jak spaghetti to nie ma łyka. Niestety moje próby wyhodowania jej w Polsce nie powiodły się i dlatego każdego lata kupuję ją właśnie we Włoszech.
Sposób, w jaki Włosi ją przygotowują był dla mnie zaskoczeniem głównie dlatego, że zamiast gotować  w wodzie duszą ją w sosie z oliwy i pomidorów. Podczas duszenia fasolka też puszcza własny, osobliwy sok .To świetny pomysł i proponuję tak samo ugotować dostępną na naszych straganach fasolkę młodą, zieloną lub żółtą. Do dzieła:)









Składniki:

  • 4 łyżki oliwy z oliwek  z pierwszego tłoczenia
  • pół kilograma fasolki serpentynki lub młodej zielonej fasolki bez łyka
  • 3-4 pomidory
  • 1/2 pęczka zielonej pietruszki
  • 1 duża lub 2 małe cebule
  • 1 łyżeczka soli

Sposób przygotowania:

Fasolkę opłukać i obciąć jej końce. Posiekać drobno natkę pietruszki i cebulę, a pomidory pokroić na większe  kawałki ( można wcześniej je sparzyć i obrać ze skórki). Do dużego garnka z grubym dnem wlać olej i dobrze go  rozgrzać. Zeszklić cebulę i włożyć na nią całą zieloną fasolkę oraz pomidory. Gotować ok 10 minut na dużym ogniu mieszając często , po czym osolić i posypać połową skrojonej natki pietruszki. Zmniejszyć źródło ciepła i przykryć pokrywą. Gotować jeszcze ok 40 minut, od czasu do czasu mieszając .Potrawa jest gotowa, gdy fasolka zmięknie. Podając na talerz posypać druga połową pietruszkowej zieleniny.


poniedziałek, 28 lipca 2014

Przedwczoraj jadłam we Włoszech cukinię na ciepło, która urzekła mnie swoją delikatnością. Potrawa składa się z czterech składników, a czas potrzebny na jej wykonanie to 15 minut. Po prostu coś dla mnie. Doskonale nadaje się na przystawkę, albo dodatek do obiadu lub na kolację. W oryginalnym przepisie używa się mleka, ale jadłam tę samą potrawę bez niego i również dobrze smakuje ( chociaż moim zdaniem mleko nadaje cukinii tę wspaniałą lekkość i delikatność)
Dzisiaj, gdy tylko weszłam do ogrodu i zobaczyłam na krzaku cukinie zabrałam się natychmiast do pracy. Miałam tylko pół kostki masła z podróży, więc usmażyłam ok 900 gr cukinii i okazało się, że tak naprawdę narobiliśmy sobie tylko apetytu. Jeśli jest was w domu więcej niż 4 osoby zróbcie podwójną ilość.





Składniki na 2- 3 porcje:

900 gr cukinii ( im mniejsze, tym smaczniejsze)
ok 100 gr masła
1/2 szklanki mleka ( niekoniecznie)
1/2 łyżeczki soli

Sposób przygotowania:

Cukinie umyć w zimnej wodzie i zetrzeć na tarce, na grube paski lub kostki. Rozgrzać patelnię, włożyć na nią masło i gdy się roztopi włożyć na nie całą utartą cukinię. Mieszać kilkakrotnie drewnianą lub teflonową łyżką i gotować ok 10 minut, a następnie osolić i wlać mleko. Chwilę pogotować jeszcze całość, żeby cukinia zmiękła i żeby odparowała woda. Cały proces gotowania przebiega na maksymalnej mocy kuchenki.




poniedziałek, 21 lipca 2014

Gdy w ogrodzie rosną cukinie i każdego dnia robią się odrobinę większe, zastanawiam się co będę z nich robić, jak je przyrządzać, z czym łączyć...Mam ogromną ochotę na cukiniowe szaleństwo i cieszy mnie fakt, że ono właśnie się rozpoczęło. Uwielbiam proste i szybkie przepisy, a cukinia jest doskonałym produktem na szybkościowe dania. Ważny jest też sprzęt kuchenny, dzięki któremu skracamy czas przygotowania - w tym wypadku nieoceniona, ostra tarka bez której nie wyobrażam sobie pracy w kuchni.











Składniki na 1 porcję:

1 mała cukinia
2 szalotki
2 łyżki najlepszego octu balsamicznego jaki masz w spiżarni

Sposób przygotowania:

Cukinię umyć i zetrzeć na drobnej tarce tak, aby powstały cieniutkie, długie nitki. Skroić szalotki.  Położyć na talerz nasze cukiniowe spaghetti , posypać zieleniną i skropić octem balsamicznym bezpośrednio przed spożyciem. Pamiętajmy, że im starszy i szlachetniejszy mamy ocet, tym potrawa będzie smaczniejsza.
Dzisiaj musiałam przyciąć trochę szalejące winogrona i podczas tego zabiegu wpadłam na pomysł wykorzystania niepotrzebnych liści. Wybierałam tylko te najładniejsze, czyli w miarę młode, pełne i nieuszkodzone. Umyłam je i sparzyłam, a następnie ugotowałam ryż. Nie mogłam się doczekać jak będą smakować w tym roku. Pamiętając doświadczenie z twardymi liśćmi z ubiegłego roku postanowiłam przyrządzić roladki dzień wcześniej tak, aby mogły skruszeć do następnego dnia. Pomysł był trafiony i w tym roku roladki smakowały o wiele lepiej niż poprzednio. Dodatek pomidorów sprawił, że liście całkowicie zmiękły i smakowały wybornie. Delicje..





Składniki na 4porcje:

20-24 liści winogron
1 szklanka ryżu
1 i 1/2  szklanki wody ( do gotowania ryżu)
4 łyżki oliwy z oliwek
2 gałązki rozmarynu
2 gałązki tymianku
2 ząbki czosnku
pęczek szalotki
2 liście szałwii
2 gałązki cząbru ( lub łyżeczka pieprzu)
1 łyżeczka soli
1 puszka włoskich pomidorów ( mogą być też inne)
pieprz
pół litra bulionu warzywnego lub pół litra wody
2 łyżki skrobi ziemniaczanej

Sposób przygotowania:

Opłukać ryż i zalać go dwoma szklankami wody, po czym zagotować  i wyłączyć . Po godzinie ryż jest gotowy. W tym czasie opłukać i sparzyć liście winogron. Na patelnię wlać oliwę i podrumienić wyciśnięty przez praskę czosnek, posiekaną szalotkę i zioła. Po ok 3 minutach zawartość patelni połączyć z ugotowanym ryżem i osolić oraz dokładnie wymieszać. Zawijać farsz w liście winogron ręcznie lub przy pomocy specjalnej maszynki ( ja kupiłam moją jakieś dziesięć lat temu w Turcji) i wkładać do brytfanny lub garnka z grubym dnem, w którym jest pół litra bulionu warzywnego lub  wody, puszka pomidorów i pieprz. Gotować na mały ogniu przez dwie godziny. Najlepiej jeśli zostawimy danie do dnia następnego ( wtedy liście są bardzo miękkie). Przed podaniem wyjmujemy roladki i sos zagęszczamy dwoma łyżkami skrobi ziemniaczanej rozpuszczonej w 100 ml zimnej wody. podajemy na gorąco razem z ziemniakiem lub pieczywem. Danie jest pracochłonne ale efekt jest wyśmienity. Mniam, mniam...